Kiedy ten post właśnie się publikuję ja już pewnie siedzę w samolocie i lecę do Wielkiej Brytanii.
Rzadko mi się zdarza, że jestem tak niezorganizowana jak w ostatnich dniach… To znaczy nie zrozumcie mnie źle, wypisałam sobie na kartce co mam spakować do walizek, a co trzeba wysłać kurierem. Próbowałam nawet ułożyć sobie wszystko w jakieś miejsca, ale cały czas mam wrażenie, że czegoś zapomniałam. I za "Chiny" nie wiem co to może być. Ale spokojnie przypomni mi się w samolocie, kiedy już oczywiście będzie za późno. Tak to już z podróżami i moim wrednym mózgiem bywa.
Kilka dni wcześniej...
Kilka dni wcześniej...
Donoszę, przynoszę, dokładam i odkładam. Nie wygląda to dobrze, ale jest okej. Liczę, że toaletka to wytrzyma. A jak nie, to przeniosę się na podłoge, na której jest już milion innych rzeczy do zabrania. Zobaczymy co na to waga z walizką… Najchętniej zabrałabym wszystkie ubrania i wszystkie inne rzeczy z mojego pokoju aby w nowym pokoju czuć się jak najbardziej u siebie, ale z bólem serca zostawiam mniej potrzebne rzeczy w Polsce. No ale co, to przecież nie koniec świata, zawsze pocieszam się faktem, że są ludzie którzy przemieszczają się samolotami i jeśli nie zakupią sobie dodatkowego bagażu, muszą zmieścić się w podręcznym, a to już dopiero hardkoooor...